Po mrok.
Po mrok znów wyciągam dłonie,
gdyż bezpieczniej w nim oddychać.
Łatwiej zasypiać. Bo to naturalne,
że światło ciężko nam znieść w
nadmiarze.
Układam gwiazdy w twój wizerunek.
Wpatruje się spokojnie, puki czerwień
nie rozkaże mi zamknąć zmęczonych
powiek.
Potem odwracam się do ściany i umieram
powoli.
Co dzień odradzam się na nowo.
Lecz zawsze o jeden szept smutniejszy.
O jedno wtedy niewypowiedziane słowo
starszy.
Potem robię krok i spadam w miękki czerwony
dywan.
Komentarze (4)
...odwracam sie do ściany i umieram powoli...- całkiem
dobre, podoba mi się na tak
Bardzo boli wiersz tęsknota i czekanie i zapadanie się
w czerwień i to intryguje Dobry wzrusza i nie pozwala
przejść obojętnie Dobry w formie Na tak!
Zaintrygowal wiersz, ale bardzo pozytywnie. Nostalgia
i tesknota za bliskoscia drugiej osoby.Wiersz bardzo
mi sie podoba.
Ładny wiersz przepełniony bólem, smutkiem i tesknotą
za utraconą miloscią.....