po uniesieniu
Stare imię kamieniem budziło kałuże
-tego dnia w bladości sukien przemierzała
miasto
drżące podbródki, tańczące stringi
lepiły jej ciało spojrzeniem ciasnym.
Słońce fioletem tryskało spod cienia
-nagłym zgoła trzaskiem uderzało piersi
są miłe w dotyku, lecz nie własne, ale
żul sklepowy chciałby je w butelce
zmieścić.
Zwiewna i lekka - piękna dla wybranych
-wróbli, które w garści znalazły
schronienie
niosła chleb powszedni z wczorajszego
rana
w palcach popękanych dźwiękami
istnienia.
Nowe imię plotła z muśnięć obcych ramion
- choć warczał na nią czule tramwaj
niemy
W bezdomnej galerii żegnała stare wargi
zgasłe po uniesieniu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.