Pochwała ulubionej polskiej wiąchy
muszę czasami po szewsku zakląć
powszechnie znanym słówkiem na „k”(a)
dla soczystości klnę wersją własną
errr zwielokrotniam ile się da
dla moich uszu to jak muzyka
piękniej nic chyba nie może brzmieć
a gdy z wysiłku ledwie oddycham
wtedy dodaję tę drugą część
i chociaż nie znam matki faceta
który mi żółci dolał do krwi
to elokwentna złość co wciąż wzbiera
każe się również i na niej mścić
pewnie nie lepsza jest od synusia
jabłko daleko nie może spaść
żaden epitet ich nie porusza
on wart jest tyle co „jego mać”
Komentarze (17)
Klnę tylko wtedy jak mi się coś nie uda. Nie klnę na
ludzi.
Ile razy nie słyszę jakiegoś epitetu, to zawsze wtedy
myślę, ile w tym człowieku jest niezrozumienia i
niewybaczenia. Przecież zawsze można inaczej, dlaczego
ludzie wiedząc o tym, nie korzystają z tej możliwości?
Nie wiem.
Pozdrawiam pięknie ;-)