POCHWYCIŁEM CIEŃ MÓJ WIERNY...
Pochwyciłem cień mój wierny za sukmanę
W schyłku życia nad przepastną ścianą
grani.
Popatrz - mówię. I wskazuję starczym
palcem
Ciszę dolin, grzywy sosen. Uleciałe...
Wiatrem czasu ból z radością wymieszane
-
Popłynęły z krynic wartko meandrami...
Dni pogodnych – jakże skąpych, jak
jutrzenka,
Między noce, którym gwiazdy nawet gasły.
Przeminione... Gdzieś z daleka jeszcze
echo:
Spowiedź szczera oczekując
rozgrzeszenia.
Chodźmy dalej przyjacielu, tylko
wolniej...
Plecak ciąży. Chłód poczułem - znać, już
blisko.
Komentarze (2)
Ciekawy wiersz hmmmmmmm nie pytam dlaczego zapisany do
klimatu obojętny myślę że dana chwila stworzyła takie
odczucia...nadal Twoje wiersze mnie zaskakują...z
uśmiechem:)
Piękny wiersz, choć dla mnie klimat wcale nieobojetny