Pod jedwabnym całunem ...
Dzień kończy się... Zachodzące słońce
wznieca ogień…
Zatacza się, w kręgu obiecanej rozkoszy
A pierwsze promienie gwiazd rozbudzają
marzenia...
W powietrzu czuć uniesienie
Kiedy obłoki na niebie tworzą muzykę
Oczarowana...
Uwodzicielskim lśnieniem…
Niczym księżyc, którego srebrzyste palce
grają…
Na słowach i snach…
Niebiańskie całuny…
I wiara odnowiła się, powróciła z
radością
Niebiosa rozświetlone pięcioramiennymi
gwiazdami
Dzieło kunsztów przewyższające grzech
W ciemności spełniają się marzenia
Wypełniając przeznaczenie - obiecaną
gorączkę
Wkrótce odsłonie swą twarz…
Pod jedwabnym całunem
Wyostrzonym na powitanie świtu ...
Z sekretnej miłości jej archanielskiego
pocałunku
Jestem niczym płomień zrodzony w ciemności
Pragnienia
Niczym mrok przybyły by pochłonąć
światło…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.