Pod okiem kata...
Moje życie stracone
Przez ciebie upodlone
Straszyłeś mnie, dręczyłeś
Tak źle o mnie mówiłeś
Że jest ze mnie zwykła szmata
Że trzeba wziąźć na mnie bata
Biłeś, poniewierałeś
A potem zapewniałeś
Iż kochasz szczerze
Pytałeś czy ci wierzę
Szukałeś zrozumienia
I w wódce pocieszenia
To cię zniszczyło
Do końca pogrążyło
Nie panujesz już nad sobą
To nazywa się chorobą
Chociaż ty się do tego nie przyznajesz
Alkoholikiem już dawno się stałeś
Boję się ciebie
Nienawidzę siebie
że przez te wszystkie lata
Mogłam mówić do ciebie "Tata"
taki jesteś...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.