pod rozproszonym światłem
czasem
ocieram się o niewinność
i paraliżują mnie dłonie
ale częściej gnębi mnie światło
bezczelnie rozproszone
i czasem zbyt często
całuję się z dnem
zbyt często gwałci mnie dym
bym upadając nie krzyczała
że wciąż nie wiem nie rozumiem
zrozumienia
widziałam kiedyś łzy
czasem nawet swoje
teraz to tylko jakby film
Komentarze (1)
wiersze o takim klimacie przemawiają do mnie dużo
bardziej niż te redosne...."całuję się z dnem" -
piękne słowa...a ostatnia strofa pełna goryczy (coż,
do ^_^)....wiersz robi wrażenie, zdecydowanie +