Pod spodem obrazu
pędzlujesz moje fantazje.
Płótno pod kątem niewidocznym,
skierowane na wody mojej duszy,
drenuje podwodną rzekę.
A ja?
zlizuję krople słońca wewnętrznych
liści kwiatu.
Maleńkie drgania powierzchni, uderzają w
takt.
Jesteś zroszony i jeszcze taki znajomy.
W zakręconych falach ognia pod fasadą,
podnoszą się do góry, (jak klatka
piersiowa) odmrożenia.
Niech moje pocałunki, bedą cicho nad
tobą.
Chciałabym cię wygładzić w czarnym
aksamicie.
Rozwinąć poza nocne niebo.
Komentarze (17)
Mirabellko z ogromną przyjemnością przeczytałam :)
pozdrawiam serdecznie:)
czarny aksamit jakoś mnie dołuje,
wiersz dobry, a ja radość nie czuję
Pozdrawiam serdecznie