W pogoni za wyższością
Stop horyzont,
wyjść zza nie mogę,
gdzie jakiś ideał,
który tą pustkę przekroczyć pomoże..
Z tyłu bierność,
z przodu próżnia,
a ja sama w bierności po szyję,
gdzież ta wyższość, którą żyję.
Wokół świat drzew materialnych,
rodzą się w poświacie złota,
a umierają jako makulatura,
nawet ja nie mam nominału - swego
ideału.
Stop horyzont...
nawet kroku nie drgnę,
boję się iść dalej,
bez niego świata nie zdobędę.
Więc cofam się z głową zgarbioną,
wzrok wlepiony w szarość,
a horyzont ta magia - bariera nie do
zdarcia.
Idealne gdzie jesteś w świecie
makulatury,
gdzie Cię wypatrywać w dole czy u góry,
czy jesteś obok, czy dalej Cię szukać,
pokaż się choć na chwilę bym unikła
klęski.
W świecie próżności, szarości, nicości,
ja niewinny człek nadal... Cię szukam,
a horyzont ciągle i tu i tam,
roztacza się w około od stóp po gwiazdy.
Stop horyzont...
już nie chcę widzieć Cię wokoło,
chcę się wybić stać dumnie,
lecz jestem też szara.
Rzeczywistość szarości, zżera mi nerwy,
bo ideał mój przepadł -
jest jak świat codzienny,
a gdzie ta wyższość co pozwoli
mieć głowę nad piachami szarości
i spowolni mi czas bym cieszyła się
ludzkością i tym co mam.
???
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.