Póki czas
Z ciągłym apelem o branie garściami, co oferuje nam życie.
Jak lazurowe niebo,
Oczy dziewczyny młodej.
I jasne włosy i krzepkie ciało.
A z tych oczu łza za łzą.
Staruszek na ławce w parku.
Zaczytany w poezję.
Myśli o górach
i życiowych wędrówkach.
A młoda dziewczyna,
Nie podnosi się z łóżka.
Nie ma sensu żyć,
Kiedy odszedł ktoś.
Wspierając się na lasce,
Na spacer zmierza starszy pan.
Zszedłszy z ławki,
Nie zważa na ból w kręgosłupie.
Ona ledwo oddech łapie.
I myśli poważnie o zbrodni.
Błoga świadomość krwi na nadgarstkach,
Padołem smutków jest Jej życie.
A starzec gwiżdżąc,
Do wspomnień się uśmiecha.
I myśli sobie, jak to miło,
Że kiedyś była młodość,
Że kiedyś tak pięknie się żyło…
Nie do końca pewna, czy ktoś zrozumie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.