Pokój nr 9 w hospicjum
Napisałam ten wiersz po wizycie w hospicjum dziecięcym. Te, które miały przy sobie rodziców, dużo lepiej sobie radziły. Pamiętajmy o tym.
Dźwiękoszczelne ściany,
odczulone już na płacz.
Krzywo doklejony obrazek na ścianie?
złotej rybki.
Tylko ta nie spełnia już marzeń.
Identyczne łóżeczka,
z wgłębieniem w środku.
Jednakowe piżamki,
różniące się tylko kolorem,
ale wszystkie przesiąknięte są
Bezradnością.
Setki wolontariuszy przewijających się
tylko.
Pustka?
przy wystraszonych maluchach.
Przecież tak trudno poradzić sobie z
bólem,
rozstaniem,
niesprawiedliwością.
Czymś pokój nr 9 jednak się różni...
Pod samym oknem leży dziewczynka,
jak inni wie, że swoje dni
może policzyć nawet na palcach
jednej ręki...
Ale nie jest ona sama,
po policzku głaszcze ją
Ona - Mama
Z podpuchniętymi oczami,
które zamaskowała jak co ranek.
Z drżącym głosem,
który próbuje być pewny siebie.
Z sercem, które prawie nie pęknie,
z chęcią stanęłoby gdyby to obok
mniejsze
bić mogło.
Ale Ona jest.
A to czasem wystarczy.
Komentarze (19)
...brak mi słów, żeby komentować, tu tylko łzy...
Bardzo przejmujacy obraz i poruszajacy.Chwyta mocno za
serce i puscic nie chce.Pozdrawiam:)
przejmujący obraz -
dzięki ci za ten wiersz poruszył mnie bardzo
pozdrawiam
witaj! Kolejny smutny obraz, jakże przejmujący, gdy
głównymi bohaterami są dzieci. Wiem co to jest ból
ciała- w przypadku dziecka niewytłumaczalny i ten
drugi ból duszy, która wyje jak dziki pies kiedy musi
oderwać, kogoś kto miał tam być na zawsze..Trudno jest
patrzeć na cierpienie dziecka i jakże trudno jest się
rozstawać dzień po dniu.Masz wielkie serce
przypominając o takich miejscach. Pozdrawiam:)