...Pokój z widokiem na Wojnę...
...
Zamknąłem ją w myślach swoich,
gdzie ciemne zasłony i czarna
pościel, nadzieja wręcz żadna,
że da się wyswobodzić z objęć.
Szkarłatu spojrzenie, tchnienie
ognia. Ruch dłoni w dół, między
uda skurczone w paroksyzmie...
Ekstazy? Bólu? Czy to różnica...??
Patrzę jej głęboko w oczy, czarne.
I nagle spostrzegam jej uśmiech.
Jej białe, idealne, złowróżbne kły.
Bóg przybędzie za późno, bez szans.
Po chwili czuję ciepło krwi. Płynie
po moim karku. Jest cudownie cicho,
a Ona patrzy mi głęboko w oczy,
szukają dłonią, sunąc nią w dół...
Wreszcie znajdujemy się oboje, ja
znajduję ją, paroksyzm wciąż trwa,
Ona znajduje mnie, i razem, sami,
trwami między kolejnymi orgazmami.
Wiem, że to tylko sen, tylko marzenie,
więc, gdy obudziłem się rano, wstałem,
normalny dzień się zaczął, a spełnieniem
były dwa ślady czerwieni na karku.
...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.