...połączenie swych życiowych...
(Dlaczego?) -często, to wszystko się kończy... mimo iż nikt nie chce by się skończyło... (Dlaczego?)
„Miłość była po między Nimi…
Byli szczęśliwymi ludźmi, całkiem
zwykłymi…
Jednak pewnego dnia…
Rozstali się,
Bo ktoś, kogoś źle zrozumiał i zostawili
się…
On myślał po nocach, lecz tego nie chciał
okazywać…
Bo myślał, że to jest głupie… i
zaczął do innych zarywać…
Ona…
Wciąż do Niego wzdychała,
Po nocach wiele łez wylewała…
Pragnęła…by wrócił…
By znów byli w jedności…
Chciała żyć z Nim w miłości…
Pamiętała…
O tym jak podążał za Nią, za każdym jej
krokiem…
Pamiętała…
O tym jak śledził ją, swoim
wzrokiem…
Wszędzie Cię widziała, wszystkim dla Niej
byłeś…
I nigdy się dla Niej, na gorsze nie
zmieniłeś…
Szukała wciąż Twej twarzy, gdzieś na
szklanki dnie…
Ciągle powtarzając: ”Tak bardzo
kocham Cię…”.
Tego dnia, szła sobie ulicą…
Patrzała jak strumyk, nad który
chodziliście…
Beztrosko dalej płynie…
Jak wiatr rozwiewa liście…
Twój głos usłyszała…
„Czy to omamy?” -sobie
powiedziała…
Odwróciła się za siebie, ujrzała z inną
Jego…
On spojrzał na Nią, zasmucił
się(-dlaczego?)...
Lecz odwrócił swoją
twarz(-dlaczego?)…
Powiedział do innej: ”Choć
przejdziemy się wzdłuż jeszcze
raz…”.
A Ona tam stała…
Nawet z bólu płakać już nie
umiała…
Chciała uciec od tego…
Odwróciła się, zaczęła biec…
Po schodach…
Na jej twarzy, widniała smutna
mina…
Potknęła się… uderzyła się w
głowę…
Otworzyła oczy pytając:„Co ja tutaj
robię?...”
Niezbyt wiele pamiętała…
Lecz kiedy przed oczyma swymi
ujrzała…
Ludzi z samej duszy, bez ciała…
Poświata ich, przepiękna była…
Niczym tęcza ona się mieniła…
I zdała sobie sprawę,
Że znalazła się w niebie…
Uklękła i w własnej modlitwie powiedziała
od siebie:
„Boże, tak chciałam do
Ciebie…
Tak chciałam znaleźć się tutaj w
niebie…
Myślałam, że tutaj wszystko mniej
boli…
Że tutaj każdy nie żyje „w
niewoli”...
A tutaj tak naprawdę jeszcze większe
cierpienie…
Bo cierpicie za Nas… Wy niebiańskie
dobrodzieje…
Nie boję się niczego i nie chcę
uciekać…
Lecz chcę zobaczyć, co mnie w życiu jeszcze
będzie czekać…
Nie za wcześnie swą dłoń do mnie
skierowałeś?...
Wiem, że na pewno dobrze dla mnie
chciałeś…
Ale ja…
ja nie byłam jeszcze gotowa…
Więc błagam Cię spraw, bym ożyła od
nowa…”
Po tej modlitwie dziewczyna się
przebudziła,
W szpitalnej sali swe oczęta
otworzyła…
Obok jej łóżka stał wazon z
kwiatami…
A pomiędzy swoimi dłoniami, ujrzała jego
dłoń…
Spojrzała… ze zmęczenia zasnął
On…
ale czuwał, czuwał przy Niej ile
mógł…
Zrozumiał, że są połączeniem swych
życiowych dróg…
Lekko szturchnęła Go, On obudził
się…
Wtedy w ich oczach miłość, rozbudziła znów
się…
I to nie był sen… śnili już na
jawie…
Razem, obok siebie…
W dobrej i złej sprawie…
Od tamtej chwili, sercem na zawsze
złączeni…
Żaden zły los, ni człowiek tego nie
zmieni…
A niebo…
Czeka wciąż na nich oboje, ale na
razie…
są na ziemi oby dwoje…”
Na zawsze kochać będę... // pozdro all =*
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.