Poranne przebudzenie
Budzę się wczesnym rankiem,
Lek już przestał koić mój sen,
Przewracam się z boku na bok,
Jakbym miejsca nie mógł znaleźć na me
ciało,
Pulsujący ból w mej piersi odczuwam,
W rytm bicia serca narasta,
Me dłonie na swej piersi kładę,
Jak bym chciał przytłumić pulsujące
wnętrze,
Myśli się bezwolnie w mym mózgu się
pojawiają,
Winą mnie obarczają, myślę może ja tu
zawiniłem,
W poczucie winny się wpędzam,
Czuje ze znów głód mego nałogu, w mą bramę
abstynencji wali,
Wiem ze fałszywą i złudną obiecuje ulgę, ze
me serce ukoi,
Dzien. jeszcze nie nastał, a ja czuje się
zmęczony,
Jak bym wieki dźwigał cierpienia
kamienie,
Zadaje sobie pytanie? Czy to się kiedyś
zakończy?
Te bezustanne męki i w życia sens
zwątpienie
Czy ja zawsze muszę tracić? To co wżyciu
kocham i cenie,
Czy już taka ma rola na życia scenie?
Ze często upadam, by znów się dźwigać z
bólem,
Z zrujnowaną duszą, i okaleczonymi
uczuciami,
Czy mi sił wystarczy? Jestem już zmęczony,
Celu nie widzę, znikły moje plany,
Czuje się oszukany, przez los zdradzony,
Nie zrobiłem nic złego, cel miałem
szlachetny,
Przecież ja tylko chciałem kochać, i być
kochany,
icar
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.