Poskromienie złośnicy.
Zerwała się z rana
i zerknęła w lustro,
Już rozczarowana!
chciała ujrzeć bóstwo.
Mina zrzedła bardziej
w czelusciach lodówki,
szukajac kawioru,
znalazła parówki.
Póżniej wypachniona
poszła do fryzjera,
płacąc sklęła szefa,
jak jasna cholera.
W nowym swym wizażu
zaszła więc do baru,
tam sobie łyknęła
"setkę" dla kurażu.
Gdy cała w skowronkach,
weszła do cukierni,
patrzy, a za ladą
stoi "księżyc w pełni".
Ze słodkim usmiechem
woła doń z daleka:
Pani Kasiu, złociutka,
torcik gotów- czeka!
Z pudełeczkiem pachnącym
już do domu bieży,
na stole już czeka
do tortu talerzyk.
Z radością na twarzy,
poprawiwszy włosy
zasiadła czym predzej
oddać sie rozkoszy.
Tak się dała poskromić
swej własnej chciwości,
Kasia, Kachna - złosnica,
baba- z krwi i kości.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.