poświata
cienie moich palców
kręte jak droga ginąca
w zaroślach w milknącym rytmie kroków
nieruchomieją by nie spłoszyć
motyla który opadł na moje czoło
jedwabnym dotykiem tęczy
w kąciku oka go schowam
między jednym a drugim oddechem
wiosna przemieni się w lato
zapachem skoszonej trawy
aż roztopi nas ziemia
i poniesie w kropli rosy
dzikim ptakiem do nieba
zamknij tylko oczy by wyśnić
ten błękit pod powieką
może z tym ostatnim widokiem
zbudzi się nadzieja
Komentarze (2)
Nadzieja nie śpi...krąży wokół nas ,jak satelita;)A
nasza wiara jest ,jak grawitacja...Ale fakt-czasem
trzeba spojrzeć w bezchmurne niebo,by ujrzeć
błękit...sercem;)
Pięknie napisane duży +