Poszła baba...
Poszła baba do lekarza
Z nudów, nie z potrzeby
- Tu mnie boli, a tam smoli
Jak dni resztę przebyć?
- Sanatorium może jakieś…
Doktor coś tam pisze,
- Sanatorium? Nie pomoże!
O nie, nie dosłyszę.
Proszę pana, jakieś wczasy
Niechby pan zalecił,
Tak, Majorkę lub Kanary
Tam gdzie słonko świeci!
- Droga pani, powiem tylko…
Świetnie, nie zabraniam,
Lecz prywatnie - służba zdrowia
Nie da skierowania.
A już w domu do mężusia
Stęka – wielkie nieba,
U lekarza dzisiaj byłam
Choram, leczyć trzeba!
Gdy zapoznał się z nowiną
Wziął się i usadził,
Widząc tedy, że się zmartwił
Pyta go – gdzie radzisz?
To Majorka czy Kanary?
Któryś raz powtarza,
Na to mężuś – dobrze – radzę
Szybko zmień lekarza!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.