W poszukiwaniu utraconej siły
Chodź,za rękę
Poprowadzę Cię
Do szkicowanego węglem
Poupadkowego Edenu-
Chcę Ci przedstawić
Rozpacz i Ryzyko
Podłożę ogień
Pod nasz Palais Royal
Zostawimy go za plecami
Nie spojrzę wstecz-
Za bardzo zadomowił się w nim
Marazm
Gipsowe uśmiechy świętych
Nie powiedzą Ci nigdy
Jak wiele już obyczajów
Upadło na Planecie Małp
Lecz skoro tylko
Rani Cię moje zwątpienie
Wolisz jazgot kłamstw
Od siłowania się w milczeniu
Z trudnymi myślami
Zbuduję dla Ciebie gościniec
Do celuloidowych gwiazd
Wybrukuję czaszkami
Moich dawnych przekonań
Obstawię klakierami
Jeszcze dam na drogę
Papierową torbę
Martwych płodów-
Naszych wspólnych dni
I pójdę w przeciwną stronę
Bo lubię ciężar
Skrzydeł u ramion
Nawet jeśli są
Czarne
Komentarze (2)
Wiersz bardzo trudny ,ale przepiękny.Ciekawe metafory
i porównania.Bardzo dobrze oddajesz to co czujesz.
ogasz! Trochę sie naczekałam aż znowu napiszesz coś,
co poruszy moje serce, ale było warto! Nie mogę sobie
przypomnieć, czy Twoje słowa zawsze tak krwawiły, czy
Ci sie to zrobiło dopiero ostatnio...