Powrót do domu, czyli Moje...
Wczorajszy powrót do domu, wciąż odbija się echem w mojej głowie. Godzina pierwsza w nocy. Ciemno, szaro, zimno. Mijam ludzi. Agresywnych i niechętnych. Mężczyźni, typy spod ciemnej gwiazdy. Kobiety, ubrane skąpo, zbyt skąpo. Jedna mnie zaczepia: - Kochasiu, szukasz towarzystwa? Nie odwracam się. Przyśpieszam. Z niesmakiem. I nagle pierwszy tej nocy cel. Przystanek autobusowy. Siedzę, czekam, siedzę, czekam. Przyjeżdża...
...autobus...
...więc wsiadam. Jadę sam, początkowo. Na którymś postoju wsiada wesoła grupa. "Imprezowicze". Trzynastoletnie dziewczynki - pijane. Szestnastoletni kolesie - pijani. Jeden odpala papierosa. W autobusie. Odwracam się: - Zgaś to chłopcze, bo się poparzysz. Rzuca mi wiązankę. Wstaję, podchodzę. Wzbiera we mnie agresja. Ten chłopak jest uosobieniem systemu, znienawidzonego przeze mnie systemu. "Należy mu się" - myślę. Należy? Nie wiem. Czy to wina systemu, czy społeczeństwa?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.