POzbawiony skrzydeł
...przez łzy...
Zza kwiata wyleciał on,taki duży piękny
Unosił sie lekko wysoko ponad ziemie
Kochał słodycz życia,delektował nim
podniebienie
Chmura ciemna zasłoniła mu światło
NIe widział drogi,zaczęło się błąkanie
Żal skruszyła mu skrzydła,zaczęło się
wołanie
O pomoc,szczęście przepadło
Na rzęsach zagościły łzy,zmazały lęk
Zamieniły się w białą,kryształową bryłe
NIe spadło brzemie,lecz lód pękł
Zdjęto z niego tą chłodną pokrywe
Przestał zajmować sie tylko sobą
Podjął próbe dosięgnięcia ziemi,gruntu
Domalowano mu skrzydła,strach posypano
solą
NIe przemawiało w nim juz uczucie buntu
Przetarł zapłakane oczy,spojrzał przed
siebie
W kałuży było jego imie-Motyl Goryczy
Odzyskał kolory,zobaczył ukochane
zielenie
Gdzie są te łzy?Żal?NIe,to jego juz nie
dotyczy...
.....ja jestem tym motylem... dziękuje Brat ze jestes ze mną kiedy odchodzą siły:*:*
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.