....prawdziwa cnota....
Raz pewien krytyk spotkał się z cnotą.
Pomyślał : - przecież mnie to przystoi.
Wprowadzę w życie to słynne motto :
„prawdziwa cnota – krytyk się
nie boi”.
Cnota, jak cnota – była nieśmiała.
Krytyk uczoną daje poradę;
Namawia, by się więc rozebrała.
Zaraz poznamy tu nagą prawdę
Ona się broni – znam takie sztuki.
Niech mi da spokój – policję
wezwę!
Nie bój się dziewczę, to dla nauki.
Będziesz pisała piękne poezje.
Jak dla nauki, to niech się stanie!
Ona na sztukę pazerna była.
Dalej już wiemy;- och,,,ach…kochanie
!!
I dla poezji cnotę straciła.
Krytyk, choć bał się – już się nie
boi.
Poeta mówił; nie trzeba się bać.
Gdy spotkasz cnotkę – zawsze
(przy)stoi.
Vivat poetki – cnotliwa brać!!
...a niech się która obrazi, to........skrytykuję...jak on...
Komentarze (1)
wiersz super....
bardzo mi sie podoba....
pozdrowienia dla autora...:)