Przebudzenie
To był zwykły ranek, taki jakich wiele.
Nie spowity smutkiem, lecz też nie
wesele.
Rzec można nijaki, nawet bylejaki.
Mimo silnych starań, tak dla
niepoznaki,
baczny obserwator z czasem zauważy,
że wnet melancholia jawi się na
twarzy.
Tak jak w marcu śnieg spadł,
nieoczekiwany,
tak poranek zwykły stał się nieudany.
Lecz nie trwały długo niepewności
chwile.
On rozjaśnił nastrój śląc słowa mi
miłe.
Ja pragnąc złagodzić swe wcześniejsze
żale,
odkryłam uczucia owite w woale.
Co mnie jeszcze czeka? Tego nie wiem
wcale.
Cieszę się, że żyję! A co tam morale...
w oczekiwaniu...na śnieg...i nie tylko
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.