Przechadzka
W bezradności, w omdleniu sennym,
tajemniczym,
poprowadzę cię po marzeń uśpionej ulicy.
Po jednej stronie stoją domy słońcem
bielone,
po drugiej, odarte z zapałów, smutkiem
ocienione.
Tam gwiazdy osiadły w zmurszałych
szczelinach
i nikt nie patrzy na zegar, tam czas się
zatrzymał.
Po słonecznej stronie lśnią okien złote
lustra,
tam- świat zabity deską, zionie nie zmącona
pustka.
Ktoś przechodząc obok wywalił z kosza
śmieci,
tam - nie usłyszysz gwaru, snują się tylko
poeci.
Chodnik deptany goryczą i żalu
przekleństwem,
skrzypi rozbita nadzieja, zmieszana z
szaleństwem.
Staruszek wiatr przechadza się i stuka
parasolem,
ja wolę zostać tu, z tobą, po słonecznej
stronie.
Gdzie zapach miłości, ławeczka cichej
przystani,
kataryniarz wygrywa jedną melodię, tylko
dla nas.
Zabierz mnie stąd do życia zielonych łąk,
na chwilę,
zatańczmy na błękicie marzeń- dwa białe
motyle.
Idźmy po drodze, gdzie słońce dzień i nas
błogosławi,
bądźmy razem z miłością, wśród życia
zdarzeń.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.