przemiany
zakwitły nocą bladych róż rabaty
jak puch ze skrzydeł wyrwanych aniołom
wolno wirują białe chłodne płatki
w skrzącą szatę wokół wszystko strojąc
brudne kałuże okrył lód zaborca
stwardniałe krople ulegając czarom
brylantów żarem sieją złudą słońca
nierzeczywiste obietnice dając
zmarznięta aura wlewa się do serca
wypełnia przestrzeń wypierając myśli
z wolna brakuje na marzenia miejsca
wszechobecny chłód lubi też się przyśnić
zziębnięte dłonie nie pochwycą szczęścia
zmęczonej prządce zaczyna rwać się nić
Argo.
Komentarze (7)
Piękny sonet o przemianie...
Intrygująca wymowa wiersza i pięknie zobrazowana
życiowa prawda z nutką refleksji, że najwięcej w nas
dokona się przemiany,kiedy pozwolimy ogrzać się tej
Miłości, która nas prowadzi każdego dnia przez koleje
życia i przez trudy,cierpienia woła nas po imieniu,by
obdarować szczęściem...pozdrawiam najcieplej*)
Piękny zimowy wiersz.Pozdrawiam.
Chłodem powiało w pięknym wierszu, aż ochota bierze
przytulić...
Pozdrawiam cieplutko z uśmiechem...
Nie można przejść obojętnie, wymaga chwili
zastanowienia .Pozdrawiam.
Przemiany zawsze są trudne do przełknięcia szczególnie
te raptowne....fajny wiersz skłania do przemyśleń :)
pozdrawiam :)
z podobaniem