Przemijalność
o późnej porze, gdy światło gaśnie,
kończy się dzień, kończą się waśnie
Kładą się w łożu, w spólnym pokoju,
po długiej kłótni, wreszcie w spokoju.
Milczą, leżą. lecz zasnąć nie mogą.
Nic nie mówią, bo tak nie pomogą
ani sobie, ani partnerowi.
Poddają się rosnącemu smutkowi.
Kobieta leży plecam do niego,
myśląc, gdzie utraciła szczęścia niebo?
Gdzie są marzenia o wspólnym domu?
Czy już nie może ufać nikomu?
Mężczyzna też nie śpi jeszcze.
Jego serce z piersi rwą kleszcze
niezrozumienia, braku zaufania,
jakby oduczył się już kochania.
Jedno patrzy na drugie z odrazą.
Samotni, mając siebie zarazem
nie cieszą się już ze swej bliskości.
Nic nie pozostało z ich dawnej miłości.
Ten wiersz jest o moich rodzicach Ale to było już dawno....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.