Przepraszam za Wy i Oni.
Dostałem pokorą w łeb. Mniej więcej, kilka
mądrych słów,
rozłożyłem raz jeszcze swoje bitewne mapy.
Tu. Jestem właśnie tu.
Palec oskarżyciela wędruje w sam środek
systemu,
Którym tak się brzydzę. W którym niby Wy, a
ja z boku, z niesmacznym skrzywieniem.
Splątany kablami, świadomie i z tym samym
przyzwoleniem,
chyba niczym nie różnię się od reszty, w
którą krzyczę: Zobojętnienie!
Wołam: Wojna! Płaczę nad Biedą,
obmywam ciało krwią tych wszystkich
poległych.
Płaczę ciężką łzą. Prawdziwą,
przysięgam!
Boli mnie człowieczeństwo. Boli Babilon, a
jednak...
Nie rzucam się na bagnety, nie otwieram
portfela dla reszty świata,
ryczę krzykiem cierpiących dokoła. I ciągle
tylko gadam.
Wyszydza mnie lustro. Moja świadomość
piecze od środka,
bo wychodzi z niej hipokryzja. Zapomniałem,
że jestem współtwórcą historii
ludzkości.
Ciągle „Wy” i palić ołtarze
fałszywych religii,
ciągle „Oni”, a ja trochę z
boku, gardząc Armią Wiecznego Życia.
I dziś stoję przed sobą. Spoglądam sobie w
oczy.
Nie nad wami, a niżej, jak pies skopany
swoją własną bronią.
Przepraszam za „Wy”. Świat
nadal stacza się na samo dno szamba,
ale „My” i „Ja”.
Oczywista prawda.
Zaślepiony gniewem, jakby bez grzechu,
wybaczcie.
Wszyscy jesteśmy po trochę Ablem. Wszyscy
mamy w sobie coś z Kaina.
Do znudzenia i za późno, a jednak, raz
jeszcze,
wybaczcie za „Oni”, wybaczcie
za moje „Z boku. Nie
zdzierżę”.
Nadal będę walczył z bestiami, co się zwą
człowiekiem.
Nadal nienawidzę nowotworu Boga. Ale teraz
i siebie.
Telefon i pięć kont. Internetowy
ekshibicjonizm.
Kasa daje szczęście. Wojen nie zatrzymam
gadaniem do monitora.
Biedy małe i duże, a ja wciąż tyle rzeczy,
bez których można się obejść,
gadam od dawna. Sam wydałem zbyt wiele
pustych monet.
I wciąż tkwię w systemie, mi tez jest
wygodnie,
wciąż te kable i czipy. Też noszę je w
sobie.
Więc wybaczcie za hipokryzję, moje
zaślepienie, że niby nie ja.
Idę krok w krok z wami. Razem, po równo,
zabijamy nasz świat.
Komentarze (2)
Chyba się nie poznali...Ja jak jamochłon:)) Chłonę
każdy wers i odkrywam swoją tożsamość. Na nowo.
Krzywo to widzę w zwierciadle duszy. Chyba się od
Autora nie odczepię:)) Póki co do ulubionych, by smak
kutii, mak znaczy się ( dziwnie działa niekiedy) nie
zatarł drogi do w/wymienionego.
Dobrze jest, gdy człowiek zdaje sobie sprawę z tego,
że oni to my.Pozdrawiam i życzę spokojnych świąt.