Przykładam Usta Do Śpiącej Świecy
...
zaczęło się we mnie coś kurczyć
po tym jak zabrakło już jej leniwych
powrotów
zahaczających o ukradziony w pośpiechu
sen
lubiłem czasami podglądać się
przez szparę między zasłonami
kiedy za oknem przezroczysty dzień
wypełniał się po brzegi rozbestwionym
świtem
nad widnokręgiem niebo lekko dotykało
dłonią kolejnej zmęczonej prawdy
jakby bało się uczesać włosy fioletem
nie pomogło nawet westchnienie
razem z księżycem nieśmiało zanoszone
do pękniętego na pół Boga
na odcinku 30 minut skończyło się
jego nieme istnienie
nawlekam powoli na palce niepokoje
i rozrywam je na kawałki jaskrawych
niedopowiedzeń
muszę te poranki w końcu pozamiatać...
...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.