Przynieś mi w dłoniach światło
Przynieś mi w dłoniach światło
I wlej je strumieniem
W te wszystkie mroczne myśli zlęknione
Skrywające się w obawie
I w cieniu niedorzecznych domysłów
Niech nabrzmiałe blaskiem
Zakwitną wreszcie
Ciepłym słońcem słoneczników
Rozgoń cienie pod oczami
I rozświetl zaułki wyobraźni
Bo czekają na to wiersze
Które chcą wreszcie urodzić się
Żywym słowem
I rozpal pochodnię w sercu
Które pewnego dnia
Przypadkiem zgasło
Z bocianich gniazd patrzę na żyzną zieleń
łąk
Które pachną życiem
Spotykają się na nich
Wszystkie myśli i spojrzenia pragnące
Niby przypadkiem niby od niechcenia
Tańcząc między kolorami snów
Na skraju lasu w cieniu drzew
Przysiadł niepokój
Gdy światło wspina się na dźwięki
I gdy każda cisza
Ożywa półtonami szeptów
Wszystkie moje pragnienia
Zamknięte dotąd w głowie
Na wiolinowy klucz bezradności
Rosną i dojrzewają w słowach
Jak na polach łany złotych zbóż
Więc ty przynieś mi w dłoniach światło
I wlej je strumieniem
W te wszystkie myśli zlęknione
Bo chcę być kroplą blasku
I ciepłym słońcem słoneczników
Pulsującym sercem natchnionym
Od świtu narodzin słów
Aż po sam zmierzch zachwytu
Robert Kruk, 21.06.2008r.
Komentarze (2)
Wiersz ogólnie podoba mi się,ale w 2 zwrotce 7 wers
proponuję abyś wyraz "któregoś" zastąpił innym
np.pewnego.
Wdzieczny i sympatyczny wiersz, z ciekawym nastrojem i
ciepla barwa slow,
najladniejszy to jest chyba jednak tytul;)