Pudło
Tu krok w prawo, dwa metry,
To znów w lewo, pół kroku,
Mieszasz, sztuczne powietrze
Wciąż szukasz świeżego polotu,
Tu znów zerkniesz na ścianę,
Znów Cie gorszy wyglądem
Tu popatrzysz w odbicie
Już masz dosyć tych wspomnień
Ta skrzypiąca podłoga,
Co odlicza minuty,
i te puste butelki,
Których zliczyć nie mogę
To znów mija godzina
To znów mija i doba
Dzień powtarza się znowu
Dzień równy - miesiącowi
Och jak chciałbym, choć raz
Złamać ten schemat praw
Och jak chciałbym, choć raz
Wyjść Spontaniczność pudła bram
Spontaniczność mych lat,
To jak tysiące braw,
Na śmierć milionów z nas
To jak pusty śmiech,
Nad losem niewinnych serc
Rutyna ma,
Zbrodnicza,
Jak ta lana krew, co dnia
Nie robiąc już
Żadnego wrażenia
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.