6 rano w autobusie
coz powiedziec mam
do tych smutnych twarzy
wstajacych trupow
o 6 nad ranem sniących
jeszcze wśród swoich
w złowrogiej klatce ze stali
co ich niesie ku marnym
przeznaczonym im miejscu
w świecie
swiecie co zapomina
o wszystkich tych biedakach
oszukując ich i mamiąc
aby nie myśleli za wiele
chwyta i karmi jak matka
nawozem nowoczesnego życia
a oni się cieszą i
biorą za ręke i idą
myśląc że kochają
może powiem im
dzień dobry i uśmiech
fałszywie prawdziwy
podaruje im o świcie
ale czy zauważą
oni nadal są na wyspie
śnią o statkach i podróżach
choć na jawie przecież są
albo chociaż uświadomie
sobie że to był tylko sen
Komentarze (1)
świetnie napisany wiersz, podoba mi sie,