Requiem dla serca
Dla D.
Kiedyś me serce pękło na dwoje
I już nie było wyłącznie moje.
Ktoś je przytulał i czule głaskał
A potem, znudzony, bezdusznie
roztrzaskał.
Leży to serce zbolałe, skruszone
W otchłani rozpaczy pozostawione
I tęskni za tym, co szczęścia dał
tchnienie.
Czyżby to jego ostatnie westchnienie?
Wtem, usłyszawszy modlitwy i żale
Anioł z litości nad sercem przystaje.
Na nic się silisz Syzyfie ochoczy!
Ono umarło, choć jeszcze krwią broczy...
Na próżno Stachura śpiewał szalony
Że nie rozdziobią nas kruki, ni wrony
Bo słychać już łopot skrzydeł ich
czarnych
Co są całunem dla istnień marnych.
Zapłakał Anioł nad serca grobem
I pokrył ziemię śniegiem i lodem.
Pod srebrnym puchem czerwona plama
To tutaj miłość jest pochowana.
Ty, przez którego ktoś właśnie szlocha
Szanuj to serce, które cię kocha
Bo zło, którego jesteś przyczyną
Wróci do ciebie z zdwojoną siłą.
Brutus... zbyt późno tę prawdę zrozumiał
Że to co posiadał docenić nie umiał.
I teraz czasem przystanie w zadumie
Łezkę uroni... i znika w tłumie...
http://s2.bitefight.pl/c.php?uid=50929
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.