Roz-wody
Rozwody z wód wezbranych,
z fal bijących po bojach,
z hulających w pękniętej skale,
świszczących wiatrów.
Rozwody z drżących powiek,
z pięści ściśniętych w obronie,
mimowolnie kapiących łez,
niczym kneblem zatkanych gardeł.
Rozwody jak rwące potoki,
szarpią potężne głazy,
a na dnie, toczą mułem,
kręcą w wirach
niegdyś piękne trawy...
I daleko masz do wiosny.
Chciałbyś przymknąć oczy...
lecz z niegładkich wód
wylewa.
A gdzie Bóg?
Bóg też jest
rozwodniony.
Komentarze (28)
Ciekawa puenta.
Bo jeśli Bóg to /Woda Życia/ to można i tak :)
Pozdrawiam :)
Radosnego Świętowania przy narodzinach Pana
można*
możma się zawsze rozwodzić ..nad tym i tamtym..szkoda
tylko że życie puszcza nas czasem kantem
Dobry wiersz. Czuć moc w słowach.
Pozdrawiam
Witaj Mariolko:)
Tak jak Arek.Nie będę się rozwodził nad wierszem wszak
takie życie:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Ha! Oj jest. I to jeszcze jak jest rozwodniony!
Niewesoła refleksja.
Pozdrawiam :)
Nie będę się rozwodził nad wierszem, bo doskonale do
mnie przemawia. Pozdrawiam
Niespodziewany wiersz i te słowa które padają.
Jestem rozwiedziony. Po rozwodzie dochodziłem do
siebie plus minus 20 lat. Teraz już nie boli.
Wiersz dobry.
Czasem - roz-wodnione roz-twory nienasycone, czasem -
bez zasad, ale czasem pochodne kwasów... Ech, życie
Bardzo mi się podoba ten budzący niewesołe refleksje
wiersz...
Świetny.
Naprawdę dobry, mięsisty. Kłaniam się nisko :-)