W rozmowie ze szklanką
W rozmowie ze szklanką nie znajdziesz
miłości,
jest ciężko odgadnąć co prawi.
Jej gładkie oblicze rozświetla szarości,
a denka wypukłość zły nastrój poprawi.
Zważywszy, że pejzaż dokoła się zmienia,
więc rozmów unika kochanek i branka.
Gdy denka krzywizna świat wokół
odmienia,
w szalonej zabawie doczekasz poranka.
Codzienny mruk nagle w mistrela się
zmienia.
Rozgłasza swe myśli i w tańcu prymuje.
Kobiecy pierwiastek urasta w marzeniach.
Przychodzi czas czynów, wnet feniks
wzlatuje.
Po trzeciej nad ranem bogowie snu
głodni.
Wyłażą jak zjawy na świat przez portale.
Świątynie przemiany podobne do chłodni.
Bogowie gorąca zmierzają ku chwale.
Nie jeden w światłości poranka zamiera.
Są tacy co tracą prócz sił, również
mowę.
Na szczęście otwarte są żłobki premiera.
Ratują ich dzielne forpoczty polowe.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.