rozmowy...
rozmowy z Bogiem...rozmowy z
ciszą...rozmowy w domu gdzie wszyscy
milkna...
milczeniem moja postac...
milczeniem moje oczy...milcze by
powstać...usłyszeć twój głos raz
jeszcze...
raz jeszcze twoje oczy niech spojrza w moja
strone...niech nie zapomna mnie twoje usta
i dłonie kiedyś tak mnie spragnione...
dotknij mojej dłoni...zamień się w
szept...
skomponuj nowy bukiet...słowa w niego
upleć...
i nie milcz jak me ciało...gdy ciała ból z
głębi wynika...
zaczaruj mnie by ból mój szybko
znikał...
i nie myśl nigdy że nie kocham bo martwe
czasem me oczy...poprostu pocałuj na
dobranoc...życz mi miłej i spokojnej
nocy...
ból istnienia...rozmowa z Bogiem...co
zabiera nam blizniego...by móc kogoś
podarować...
by uczucia ożyły w prawdzie...
płyną łzy...niech cię nie dziwi ich
barwa...przytul mnie...i szeptaj
cichutko...jak najciszej tylko
możesz...tylko mów coś...
boję się ciszy...
mów do mnie...
boję sie ciszy...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.