Rozmowy rodzinne.
Wiersz pisałem pijany, wiec nie mów, że rozumiesz, ba ja nie wierzę w słowa.
Na stole wszystko, czego nam trzeba.
Jest życia trud i błahy smród
kapitalizmu.
Jest woda ognista, co historię kocha,
a w tle gdzieś matka, co ułomnych chowa.
I kieliszki dumnie wzniesione w
dłoniach.
Toast, które życie nam przedłużyć mają.
I duma w słowach i nienawiść w oczach
i miłość, której nie sposób nam okazać.
A wszystko przez to, że nas kiedyś
połamali.
Nasza krew, co krąży już nie jest ta
sama.
Bo boli za każdym razem mocniej to
serce,
które przecież nie ze stali, a z bólu się
rodziło.
Na stole więcej, niż nam dziś trzeba,
wiesz...
Na stole się rodzi nienawiść w kwiaty
strojna.
A jutro przyjdzie nowy dzień, i inna już
Polska.
Ja zapomnę prędzej słowa, niż zapach
wódki.
Komentarze (1)
najgorsze w tej naszej rzeczywistości jest to ,że brak
nam ideałów, autorytetów, którzy byliby przewodnikami
narodu, nie idziemy do przodu, cofamy się wstecz w
sferze duchowej, kulturalnej i społecznej.prawo
dżungli, bajzel itp.