Rozpacz
piękna, mroźna, noc bezksiężycowa,
park otulony zwiewną mgłą,
drzemie skrzypiąc śniegiem,
w powietrzu gra muzyka smutna,
siedzę ze swoim poetyckim ja,
pijemy nasze zdrowie nieustające,
za to bo było, jest i będzie,
liczy się tylko przyszłość
moje drugie ja patrzy na mnie uważnie,
wzrok ma bystry, przenikliwy,
i pyta z wyrzutem czy wiem co robię,
patrzę w lustro, widzę obcą twarz
nieszczęśliwy poeta zaczarował mnie,
zaprosił do magicznego świata poezji,
otworzył niezdobyte dotąd wrota sztuki,
prowadził za rękę jak ślepca
spalam się w kolejnym związku
bez przyszłości, w pięknej bajce,
która wierszem pisana, romantyczna
mami mnie, a kończy się nad ranem
moja dłoń błądzi po ciepłych ustach,
przesuwa się powoli po gładkiej szyi w
dół,
pomiędzy piersiami, które czekają na
niego,
głodne miłości, czy dostanę czego szukam?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.