Sam
Wtuliłeś twarz w sierść trawy
wonną, wilgotną i miękką
wykończona śmiechem upadła obok ciebie
woda błyszczała jak lusterko.
Z uśmiechem zamknąłeś oczy
chciała bawić się w chowanego
światło sączyło ci się przez rzęsy
słońce świeciło nisko nad ziemią.
Wbiegliście razem między brzozy
oparłeś czoło o pień
policzyłeś do dziesięciu i otworzyłeś
oczy
czerwieniał dogasający dzień.
I stałeś tak, wśród mchu i drzew
wśród złocących się światła plam
po twarzy przebiegł Ci cień
znów byłeś zupełnie sam.
Komentarze (2)
Smutny, ładny i tknie człowieka ku rozmyślaniom...
pozdrawiam
każdy jest sam w obliczu śmierci....