Samotny.
Był samotny,
a serce jego z lodu stworzone
było na samym dnie,
w głębi położone,
tam gdzie światło
i radość nie docierały,
tam gdzie cienie,
które dokładnie go znały.
Jego oczy przepełnione
mistycznym blaskiem,
spowijały jego duszę,
ciało jednym wrzaskiem
i przestało serce krzyczeć,
kiedy szyba dwustronna
odsłaniając szkło,
pękła;
stała ona bezbronna.
Zobaczył ją we mgle,
aura straszna się stała,
a ona wciąż tam była,
lecz czego się bała
on nie wiedział sam,
bo samotny był zbyt długo
i zabrał ją ze sobą,
z tą bezdenną szarugą.
Ona naga,
trzymała się kurczowo jego ciała,
aż dotąd,
gdy ciemność na niebie się rozlała.
Wtedy bezwstydnie
ujęła jego twarz w swoje dłonie
i poczęła całować
czule jego skronie.
On zrozumiał,
że ona dziękuje mu serdecznie
i zaczął martwić się,
lecz trochę zbytecznie,
bo myślał,
że ona samego go zostawi,
a on przebijając swe serce,
na śmierć się wykrwawi.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.