Satyra na nasze różne słabości
...raczej mroczno-wesoła.
Koniec wspinania, idziemy pieszo,
rzekł alpinista do beznogiego.
Czemu te słowa mnie strasznie śmieszą,
sam już nie jestem pewny dlaczego.
Sprawdzimy teraz co pan zobaczył,
rzekł okulista prawie ślepemu.
Czemu to słysząc mam śmiech kloaczy,
co się nie zdarza wszakże każdemu.
Zrobiłem wszystko co w mojej woli,
rzekł chirurg patrząc w oczy denata.
Czemu od śmiechu brzuch mnie tak boli,
i konwulsjami członki oplata.
Ja jestem z wami, znam waszą dolę,
rzekł poseł dumny że ktoś go słucha.
Czemu od tego rosną mi wole,
a dusząc śmiechem oddaję ducha.
Kocham cię żono, mąż przez komórkę,
schodząc z kochanki, kadzi swej żonie.
Czemu ze śmiechu mam gęsią skórkę,
bólem targany aż szczypią skronie.
Przykłady owszem są nawet głupie,
lecz pokazują nasze słabości.
A ja ze śmiechu mam
wszystko…raczej,
tam gdzie król chodzi gdy ma przykrości.
Komentarze (10)
Choć to jest pewnie coś na kształt grzechu, czemu gdy
czytam, ryczę ze śmiechu?
odlotowe przyklady, niekoniecznie z zycia...smiech
przez łzy
Pokazałeś tymi zwrotkami na co cię stać. I poczucie
humoru niesamowite jeśli tak można powiedzieć.
Wiersz, owszem zabawny.Ale też w takim wierszu
pokazujesz,że masz klasę:))
widać, że do życia podchodzisz z dystansem, wiersz
wymowny, wart uwagi, pozdrawiam :)
ekstra satyra wnikliwy umysł wiersz wart przeczytania
Na tak Pozdrawiam
poeta, a dupy się boi!
Samo życie, i takich przykładów można by mnożyć, a
zrobiłeś to ładnie.
Bardzo dobry wiersz na poranek i nieważna jest tutaj
jakość rymów i drobne niedociągnięcia - bo nie o to w
tym wierszu chodzi. Wywołuje uśmiech :)))
super...wesoło ale i także prawdziwie i
zastanawijąco...pozdrawiam