sekundy
Gdy zatrzymam mój zegarek Czas i tak się nie zatrzyma. Mikołajowi.
Nagie anteny rwą na strzępy
chmury.
Widzę to przez okno.
Zegar
w plastikowej oprawie
odlicza sekundy
koślawe
wdzierają w me myśli
pióropuszem krwi
wyciskają łzy
złości i kurzu.
Niewiele.
Zaraz wstane, kopnę w krzesło
z furią zrzuce z biurka: książki
radio, dzbanek
oraz lampkę.
Lecz za chwile. Teraz nie chce
Musze jeszcze to przemyśleć
moja wściekłość jest obłudna
Znów udaje. Tak jak zawsze.
raczej mi się to opłaca.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.