Sen na jawie
Metalowe łoże samotne
Niczym więzienie okrutne
Zamyka moją świadomość
W żelaznych prętach.
Co noc widzę w snach
Ludzi pełzających
Snują się nikczemnie
Niczym gady krwiożercze.
Wysysają moją radość
Dobro które mam w sobie
Niszczą moją wolną wolę
Zabierają mi świadomość.
Co noc to się powtarza
Co noc ich widzę
Dręczą mnie bezkarnie
Odbierają powoli życie.
Teraz śniąc niespokojnie
Widzę jak pełzają
Próbują mnie zniszczyć
Zabierają wszystko co kocham.
Wiem, nie mogę
Nie pozwolę by mnie zniszczyli
Biorę żyletkę srebrzystą
W końcu to snem jest tylko.
Zimny metal dotyka mej skóry
Ostrze tnie ją jak papier
Krew kapie na podłogę
Opadam bezwiednie, bez życia.
Nagle podnoszę się wolno
Spoglądam na ciało leżące
Żyletka, krew, martwa dziewczyna
Więc to nie był sen?
Więc to jawa była..
Komentarze (1)
Tragiczna historia. Pozdrawiam :)