Serce
Moja wewnętrzna machina.
Tak żywa, że aż chce się ją udusić.
Tryb za trybem, porusza się.
Aż boli.
Dwa przedsionki.
Dwie komory.
Tylko tyle, zero uczuć.
Miłości,smutku, złości.
Moje serce - anhedoniczny organ.
Gdy by je otworzyć.
Wyleciało by tysiące małych części.
Śruby, tryby, nakrętki.
Trochę starego paliwa.
Nie było by gwiazd, żadnej duszy.
Jęk, pradawny dźwięk krwi.
Tarcie o ściany betonowych żył.
Słyszę to, z głową przy poduszce.
Aż boli. Machina uwalniająca się.
Rozrywa mi żebra.
Jestem dumny z tej siły.
Z kości wystających z pod skóry.
Z krwi na rękach.
Komentarze (1)
Wiersz anonsuje prawdę Ladny wiersz anatomiczną serca
bez westchnień duszy Serce zdrowe powód do dumy
Optymizm z wiersza