Serce w deszczu
www.eveninger.net
Za oknem pada... Szerzą się błyski...
Grzmoty jak hejnał ścigają ciszę.
Stoję za szybą, nadstawiam uszu
I szukam Ciebie... lecz nic nie słyszę...
Jesteś gdzieś w mroku – on pewnie z
Tobą –
Pewnie się właśnie tulisz do niego...
Może się śmiejesz, może Ci dobrze...
Nie zauważasz mnie – złamanego.
A ja... opadam znów na kolana!
W mej drżącej dłoni tkwi Twoje zdjęcie.
Łzy krwawo kapią znów na podłogę
I na parapet – łączą się z deszczem.
Ile ich spadło już na ten dywan?
Nie wiem... Dziesiątki? Setki? Tysiące?
Są takie wielkie, takie przejrzyste,
Tętniące bólem... takie gorące...
Patrzę przed siebie w mrok letniej nocy
Na mokre liście, na świat tonący.
Patrzę na kwiaty pod moim oknem,
Na czarny obłok w górze wiszący.
Dziś niebo przyszło by płakać ze mną
–
Czyżby tam w górze ktoś zauważył
Moje cierpienie, moją samotność?
Czyżby to cud się nareszcie zdarzył?
Nie... Nikt nie słucha już mojej duszy...
Dziś już nikogo to nie obchodzi.
Muszę przywdziewać maskę, by ukryć
To, co nocami me serce rodzi –
Ten ból, bezsilność, pragnienia, miłość...
To tylko słowa. Uczuć już nie mam.
Zabrałaś mi je i wyrzuciłaś.
I tylko kartki w dzienniku zmieniam...
Lipiec '03 Z tomika "Epitafium dla Miłości"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.