Siedemdziesiąt lat pokoju
Zapętliły się drogi rycerskie,
koń mój zdeptał podkowy jak laczki,
miecz stępiony, a łupy są ciężkie,
pora wracać do domu z wojaczki.
Czas się dłużył, dłużyła się droga,
i niestety kończyła się spyża
nigdzie wokół ni smoka, ni wroga,
a żołądek przysychał do krzyża.
Pomnę bitwę gdzieś hen pod Grunwaldem;
zanim cenną wysiekłem w niej puentę,
aż zadziwił się szwagier mój Waldek,
bo zbryzgałem swój tors atramentem!
Wracam na wieś i kończę z wojaczką,
szkapa zwraca swój łeb ku domowi,
tam już czeka rycerskie mnie bractwo,
średniowieczny, rodzimy mój ZBOWID.
Już nie będę bastionów zdobywał,
z własnej roli doczekać chcę darów,
a gdy lato obwieści znów żniwa,
skoszę sierpem pięćdziesiąt hektarów!
Komentarze (9)
Z przyjemnością przeczytałam, dowcipnie wyrażona
refleksja i warsztat wysokiej klasy.
Ależ to życie tarmosi każdym
- jak nie miecz, to młot, sierp, a chociażby pióro :)
Fredzie piszesz świetne wiersze, nic tylko uczyć się
od Ciebie, dobrze, że mogę czytając tak dobre rymy,
płynne i melodyjne wersy - stawiać sobie wyższą
poprzeczkę. Pozdrawiam i życzę udanego dnia:-)
bo tak właśnie wracali wojowie z bitew pradawnych...
przeczytałam z przyjemnością wielką :-)
Dobry.
:) No tak, ale "młotów" u nas dostatek i to mnie
zmyliło. Pozdrawiam.
Ależ ten sierp jest bez młota, on symbolizuje
tradycyjne formy pracy na roli. ;)
Jak to pięknie żyć w pokoju. Jak trzeba docenić go.
Piękna refleksja. Pozdrawiam serdecznie.
Podoba mi się ta pokojowa refleksja, poza finałowym
powrotem do sierpa:) Miłego dnia.