Sieroty
Kiedy patrzę na dzieci o radosnych
oczach,
myślę o tych sierocych, z których smutek
krzyczy,
karmiony przez koszmary co się śnią po
nocach,
gdy przez wszystkie dni w roku pustką cisza
syczy.
Tu wina tych maluczkich nie może być
żadna,
bo istota poczęta mocą pożądania,
zaklęta iskrą życia ze wszech miar
bezradna,
siłą ludzkiej natury musi być kochana.
Czasem bywa, że serce bogate w uczucia,
skutkiem grzechu wielkiego już
zobojętniało
i trawione gorączką od jadu zepsucia,
na koniec lodowatym organem się stało.
Myślę, że dla tych sierot najlepiej by
było,
żeby w podłym tym świecie się nie
urodziły,
bo w każdym innym czasie, co smutek
wyśniło
w otoczeniu miłości by w radość
zmieniły…
Komentarze (7)
tu mógłbym co nieco powiedzieć ale zostawmy temat bo
nie jest mi obojętny:)
Pozdrawiam:)
Smutny wiersz. Myślę jednak że wiele tych sierot
znajduje w końcu kochające serca i szczęście.
smutne to o czym piszesz ...dzieci są i będą dobrze że
się rodza gorzej jak pozostawiaja je rodzice jak rzecz
niepotrzebną nikomu to jest dramat tych dzieci:-)
pozdrawiam
Tak to już jest, nie wszyscy są szczęśliwi i to jest
smutne.
Piękny 13-zgłoskowiec, ale nie ma alternatywy
dla narodzin dzieci /"żeby się nie urodzili"/.
Smutne, ale prawdziwe :) Pozdrawiam serdecznie +++
Zapraszam do lektury mojego najnowszego wiersza o
podobnej tematyce. :)