Skyte słowa mego umysłu
Słysząc stukot jej kroków... podbiega do mnie... ciarki przechodzą, czuję jej oddech na mym karku... jest tuż za mną, za moimi plecami. Odwracam się błyskawicznie, nikogo już nie ma...
Krąży w mojej głowie cudza myśl,
porusza się po torach mojej uległości.
Wiedziałem, że tak to może sie skończyć.
Głuchy bezruch wielkoducha, który siorpie
krew kazidordców.
Podłóżne palce jej kruchej postaci są jak u
upiora tak przezroczyste, tak delikatne.
Siedzę w ciemnej piwnicy ubogiego króla
jaszczurów.
Jest tak wilgotno... czuję się tak źle.
Mam ochotę odebrać sobie życie...
Widzę cień lunatyka purpurowego zamku,
widzę jak zatapia zęby w ostatniej kromce
wieczernego pieczywa.
Spływa wino po jego bladych policzkach.
Wampirzyce tańczą, gdyż rozpoczyna się
uczta.
Uczta, którą historycy nigdy nie
zapomną.
Jakże można być takim głupcem...
Dać się ponieść plugawym robakom
chciwości.
Z głebin morza wyłaniają się istoty, które
nakreślają Twoją przyszłość.
Twa wizja ludzkości jest tak jadowita jak
wąż w głebokiej norze.
Cienką skórą otrębów nicości ocierasz się o
bogactwo ludzkiego umysłu.
Jak latarnia, która zatapia płynące statki
- tym dla mnie jesteś.
Już za poźno na reanimację łaknącej
zbawienia duszy.
Już za poźno na skok w przepaść.
Wolna miłość jest kołysanką dla uszu Twojej
namiętności.
Paradoksalny przekaz księcia niepokoju i
ciemnych uliczek,
skłania mnie do refleksji wynaturzonych
preferencji.
Popioły, wszędzie popioły...
Uciekam i ja, przewracając się, próbując odejść od przerwanej znajomości, od pękniętego łańcucha wiary. Nikogo za mną nie ma... widzę tylko cień rozpaczy... a byłem już tak blisko...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.