Słońce szczęścia
Droga po której stąpam teraz niepewnie,
niegdyś kwitła obłokiem kolorowej tęczy.
Niosącej piękno rozświetlonych kwiatów.
Przed sobą trzymając prostą linię życia.
Nad głowa jeszcze kiedyś widniał motyl,
od czasu musnąć delikatnym skrzydłem
potrafił napełnione usta nektarem
radości.
Teraz patrzące w ziemię ze skrzywieniem.
Drzewa słuchające rozśpiewanych ptaków,
liściem łapiącym powiew pachnącego oka,
pochłoniętego przez płynące szczęście
łzą
wypełnioną marzeniem lekkości uśmiechu.
Widnieją na obrazie z liściem uschniętym
położonym w smutkościach wieczności
kolejnego długiego umoczonego dnia w
monotonności rzeki płynącej
bezsensownie.
Poznaje poplątane, własnym błędem dłoni
niechciane drogi samotnych ciemności
nocy.
Czeka gdzieś na wpatrzone w czyjeś oczy
moje perliste serce, małe słońce szczęścia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.