Śmierci walczyk
W ogniach piekielnych świec otulony
Wkładasz na głowę nicości korony
Uśmiechem raczysz jak winem
Pałasz żądzą namiętności
Wszystko wokół obracasz w popiół
Staje się puste jak pańskie włości
Początkujesz rozpaczy niepokój
Myląc pojęcia wiecznego szczęścia
Mącisz wszelaki pozgonny dostój
Wirując wkoło szalonym pędem
Przybierasz maskę szyderczego klauna
Zaśmiewając się ludzkim osądem
Tom ja! – krzyczysz groteskowo
Potępiony – na wieki wieków!
Amen!
Pogłoskowo
Twój śmiech odbija się echem
Od ścian otchłani
Chichotem z wrogami walczysz
Nazywając ich żywot pechem
Szepczesz – Wszystkich mogę zranić
Aż Śmierć odtańczy z Tobą walczyk
Komentarze (4)
masz rację to z nią odtańczymy nasz ostatni
walc...nikt odmówić nie może tej pani...pozdrawiam
W ciekawy i odważny sposób wyraziłaś się o śmierci.
Może właśnie jest tak jak piszesz? Pozdrawiam:)
A ja chcę zaśmiewać się czymś a nie z czegoś, więc
osądem się zaśmiewam. "Pozgonnego dostoju" word nie
podkreślił, więc raczej po polsku. Znaczy to tyle, co
pośmiertna dostojność.
Ps. Gramatyka się może kłaniać, nikt jej nie
zabroni...
wredne pogłoski potrafią uprzykrzyć życie...