Smutek
Wybacz mi, że Cię nie rozumiem,
że nie rozumiem Twoich słów.
Wybacz, że mój wzrok udaje, że błądzi, tam
gdzie podążasz Ty.
A głowa pełna myśli - bijącego się ze sobą
dobra i zła - wątpliwości.
Wybacz mi, że Cię ranie, że nie przestaje
Cie opuszczać człowieczy ból.
a cierń wciąż głębsze zadaje rany.
Wybacz, że się tłumaczę i
usprawiedliwiam,
że wstydzę się Ciebie i sumienia.
Ty litujesz się nade mną i nie gardzisz
mną...
Wybacz, że łamię obietnice.
A czym jest w ogóle ludzie słowo?
Dokąd zmierzam Panie?
Czy nie umiem jeszcze na tym świecie
żyć?
Gdzie prosta wiedzie droga
tam góry skaliste widzę.
Na szczycie dawno powinnam już stać, a w
ciemniej jaskini nadal błądzę.
Brak tu pochodni, tego ciepła,
blasku słońca.
Gdy wiary brak każde światło gaśnie nie ma
niczego...
Nadzieja nie jest już zapałką, nie jest
iskrą ani żadną ostatnia dobrą myślą.
Stoję więc na ostrzu noża,
każdy krok boleśnie odczuwam i tylko pcha,
i kusi mnie, by ten fałszywy krok uczynić!
Aby przebił mnie, ugodził serce nóż na
wylot.
Nie wiedzieć czemu wciąż widzę światło,
widzę latarnie na bezkresnym morzu gdzie
pośród skał i zatopionych okrętów bije
serce moje.
Kto wciąż ratuje dusze moją.
Komentarze (1)
Smutny wiersz, idzie wiosna wyjdź na słonce, i żyj po
prostu. Pozdrawiam.