Smutki topiąc w winie...
Chciałam smutki topić w winie-
ciemnym, gęstym niczym krew.
Kilka łyków- chandra minie,
spłynie z duszy żalu grzech.
Nurzać myśli w śnie pijackim,
aż przestaną wiercić się.
I koszmarów nocnych macki
raz na zawsze zerwą się.
Spłyną wartko łyk za łykiem
przetrącone życiem sny.
Wino zgasi łez języki,
wyrwie strachu zimne kły.
Może nawet w winnym stanie
gronny uśmiech zjawi się-
pomknie w serca cichą głębię
beztrosk dawnych schwytać cień.
Po brzeg duszy wlałam wina,
lecz już więcej nie chcę pić.
Świat i tak nie zmieni biegu,
trzeba jakoś dalej żyć...
Komentarze (6)
Trzeba- a wiesz piękny:)
:):)trzeba żyć
pani wiersze, przepraszam! Odbierałam telefon ai
pomyliłam a teraz nie umiem poprawić
Cześć malutkim! Słabym chwała.
Nawet ja bym nie umiała
w prymitywnie prosty sposób
uszczęśliwiać tylu osób.
Saccharomyces cerevisiae
zapewnia nam upojne wizje
i choc taki jest malutko
pokonuje nasze smutki.
( dziękuję za komentarz, Pana wiersze tez mi się
podobają :))
Który oprze się dziewczynie przy winie?
Oj, nie warto. Po winie boli głowa.
Ale wiersz ładny, choć trochę smutny. Rytmiczny i
ciekawy w treści. Spokojnej nocy, bez bólu głowy :)))